Wybaczcie mi za tak długą nieobecność. Przez pierwszą jej połowę nie miałam weny, a przez drugą - internetu. W końcu jednak dokończyłam dawno rozpoczęty rozdział. Nic więcej dodać już nie mogę, zatem MIŁEJ LEKTURY!
Rozdział II
Deszcz bębnił o szyby, dach i
drewniane ściany. Hedin zbudził się gwałtownie, łapiąc się za
głowę.
Niech to szlag, zaklął w myślach.
Nie miał zielonego pojęcia, gdzie
teleportacja go wyrzuciła. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Miejsce
przypominało mały skladzik na mąkę. Jego nozdrza rozwarły się i
poczuł okropny smród. Kilka kroków od niego spał jakiś obdarty
pijaczyna, bełkoczący coś pod nosem. Mag spojrzał na niego z
politowaniem, a po chwili wstał, chwiejnie brnąc ku oknu, klnąc
brzydko. Na zewnątrz dopiero świtało, musiał więc rąbnąć o
coś twardego i przespać całą noc. Wciąż był w Sehafen, tyle,
że w wiosce obok, choć myślał, że wywiało go o wiele dalej.
Jego tobołki wylądowały jakiś metr od niego i wysypały się z
nich rzeczy: broszki, dodatkowy płaszcz z kapturem, dwa czyste,
zwinięte pergaminy, księga i jedzenie. Piersiówkę, swój sztylet
i kostur zawsze trzymał przy sobie.
Pijaczyna chrapał, a Hedin krążył, starając
się znaleźć wyjście ze spichlerza. W końcu ujrzał jakieś
połamane drzwi, którymi pokierował się do końca wąskiego
korytarza, prowadzącymi do młyna.
Zabrał swoje rzeczy i wyszedł.
Młyn był stary i brzydki. Znalazłszy
wyjście, mag zarechotał i udał się w ich stronę. Gdy otworzył
drzwi, uderzył w niego silny powiew wiatru, a krople wody już
spływały po jego twarzy.
Nagle, gdy tak mókł, wzięło go na rozmyślania. Kim,
tak naprawdę, była ta dziewczyna? Czy na pewno chciała zabić go
tylko dla pieniędzy? Czy dalej będzie go ścigać? Czy ma zacząć
się bać? Czy to, że wtedy zniknął, było aktem/ przejawem
tchórzostwa, czy chciał się po prostu popisać? Sam Hedin tego nie
wiedział. Nie wiedział dokąd ma iść, nie wiedział dokąd
uciekać. Wszyscy go ścigali. Gwardziści, jakieś elfki, pewnie
jeszcze inni łowcy głów, opryszki, a przede wszystkim
templariusze. Pragnął wytchnienia, normalnego życia, życia bez
ciągłej ucieczki. Gdzie ma teraz wyruszyć? Do miasta, czy w las?
Kiedy dostrzegł odpływającą łódź w oddali przystani,
zrozumiał, dokąd się udać.
***
Lavender
popędzała konia najmocniej, jak potrafiła. Kosmyki włosów,
niesfornie wymykających się
z jasnego warkocza, falowały na
wietrze, kąsając ją w uszy, a policzki czerwieniły się od
chłodnego powietrza. Drzewa wokół niej szemrały złowieszczo i
prowadziły ją głębiej w las swą smutną pieśnią. Gęsta głusza
skrywała tajemnice, a im bardziej Lavender się w nią zagłębiała,
tym bardziej traciła pewność, dokąd zmierza. Kiedy przejeżdżała
przez aleję drzew, ułożonych równomiernie wzdłuż drogi,
tworzących z koron liściasty baldachim, nagły powiew wiatru
sprawił, że włoski na karku stanęły jej dęba, a ciałem
wstrząsnął dziwny dreszcz.
Płowy koń
zatrzymał się gwałtownie i zawierzgał przednimi kopytami, omal
nie zrzucając templariuszki z siodła. Gestem dłoni uspokoiła go,
jednak zwierzę wciąż było wystraszone.
Wydało
jej się, że las zachęcająco wyciąga do niej swoje palce, i nawet
nie zorientowała się, gdy rumak ruszył w stronę alei, która
zdawała się prowadzić do nikąd. Z transu rozbudziła się dopiero
wtedy, gdy dziwny dźwięk przetoczył się przez całą puszczę.
Rozbrzmiał po raz drugi – a może było to echo? - i brzmiał jak
potężny ryk. Instynktownie złożyła rękę na rękojeści miecza,
schowanego w pochwie , przypiętego do boku zbroi. Spięła wodza i
puściła się galopem wzdłuż drogi.
Z czasem
las stawał się rzadrzy, pozwalając słońcu przemykać pomiędzy
gałęziami. W końcu trafiła na wolną, obrośniętą krzewami,
gdzieniegdzie wysokimi drzewami przestrzeń, kończącą się głęboką
i ciemną rozpadliną. Nad rozpadliną wisiał drewniany most, od
dawna już nie używany, zniszczony przez czas. Deski sprawiały
wrażenie, jakby zaraz miały zlecieć w dół. Widok po drugiej
stronie mostu zaparł jej dech w piersiach. Góry były ogromne,
ośnieżone szczyty niemalże stykały się z poszarzałym niebem,
tworząc jedność. Ciemna głusza otoczona przez liczne wzgórza,
prowadziła do starych ruin białej świątyni, która wystawała
ponad korony drzew. Lavender już wiedziała, gdzie się znajduje,
mimo wszystko jednak zaciekawiona i zamroczona dziwną siłą,
postanowiła zbadać teren.
Koń,
prowadzony tym razem przez Lavender, podreptał pod skraj ziemi,
gdzie dziewczyna zgrabnie z niego zeskoczyła.
Podeszła
bliżej mostu i złapała za drewniany pal wbity w ziemię, który
utrzymywał całą konstrukcję i wychyliła głowę, spoglądając w
przepaść. Początkowo wszystko wydało jej się zupełnie normalne.
Normalne, dopóki nie zobaczyła czerwonego płomienia, wyłaniającego
się z ciemności. Otworzyła szerzej oczy z przerażenia. Zdawało
jej się, że śni. To, co ujrzała, mogło mieć miejsce tylko w
snach. Tylko i wyłącznie w snach.
Ogień
przemknął obok jej twarzy, a potężny smok o szkarłatnych łuskach
wzbił się w powietrze ponad rozpadlinę. Spoglądał na nią przez
chwilę ślepiami wielkości beczki, skrzącymi się zielenią w
każdym odcieniu, oczami o kocich źrenicach. Lavender, czując, że
nadchodzi jej koniec, upadła, łapiąc za rękojeść miecza. Ale
smok trzepnął tylko błoniastymi skrzydłami i zwracając się w
stronę świątyni, poszybował w dal. Odnaleźć apostatę,
zawiadomić Krąg. Dolina Rozpusty przebudziła się do życia.
***
Przystań okazała się być cuchnącym
miejscem. Smród ryb toczył się od brzegu aż po sam koniec molo,
gdzie krępi mężczyźni ładowali drewniane skrzynki na statek z
czarnymi, trzepoczącymi na wietrze żaglami. Deszcz prawie ustał,
tylko drobne krople wpadały w ocean, który wyglądał jak atrament
w kałamarzu. Hedin nawet nie chciał wyobrażać sobie, jak bardzo
musiał być głęboki.
- Dawać go tutaj! - Ryknął tęgi mąż z fajką w ustach, opierający się o drewnianeładunki. - No już, ruszać tłuste rzycie! Co z wami?!
Dwaj strażnicy targali pod ramiona
złotowłosego więźnia w postrzępionych szatach, a jego głowa
zwrócona była w dół tak nisko, że Hedin nie zdołał dostrzec
jego twarzy.
- No i co, dalej jesteś taki cwany? - Mężczyźni postawili buntownika, który słaniał się na nogach, cal od zwierzchnika Sehafen, który lekceważąco wydmuchał dym na więźnia, unosząc jego podbródek. Jego twarz była posiniaczona i zadrapana ale młoda, niemalże chłopięca, jednak budząca niepokój poprzez niezwykle ostre rysy, wysokie czoło i skośne oczy, które wciąż spuszczone były w dół. - Obili ci w loszku już trochę tę piękną buźkę, co? Nie martw się, pod pokładem zajmą się tobą jeszcze lepiej. - Zarechotał złowieszczo.
Elf uniósł spojrzenie. Od jego czarnych oczu
bił żar, ból i wściekłość. Chłopak stanął pewniej,
wyprostował się, odchylił nieco do tyłu i splunął
zwierzchnikowi prosto w twarz. Ten zamachnął się i wielką piąchą
trafił w głowę napastnika, który po chwili leżał na drewnianych
deskach, a z jego ust skapywała ślina zmieszana z krwią.
- Pod pokład z nim – rzekł, na granicy opanowania, wycierając się wierzchem dłoni. - Ale już!!!!
Straż skłoniła się lekko i podniosła
chłopaka, wlokąc za sobą na statek.
Mag przyglądał się całej scenie z
zaciekawieniem, zastanawiając nad przewinieniem nieczłowieka.
Przyłapał się na odlatywaniem z myślami, dlatego czym prędzej
wyszeptał zaklęcie, przesuwając dłonią przed twarzą. Omnis
Magme. Dwa słowa te sprawiły, że Hedin mógł na krótki czas
przywdziać maskę kogo tylko zechciał. Ostatnią twarzą osoby,
która zapadła mu w pamięć, a nie była to osoba z obecnego
towarzystwa, była twarz Kiszki.
Podszedł to zbulwersowanego zwierzchnika i
chrząknął, odruchowo poprawiając kaptur na głowie.
- Czego? - Zwrócił się ku niemu.
- Potrzebuję transportu – Wybąkał Hedin, rozpaczliwie pragnąc by jego głos brzmiał bardziej tubalnie.
- A przewozisz coś pan?
- Siebie.
- Że jak?
- Ee... Znaczy się... Ładunki są już w składowni – rzekł Hedin nienaturalnym głosem.
Zwierzchnik wyciągnął z kieszeni w kamizelce
pogięty papier, najwyraźniej z listą pasażerów.
- Pan Leser? - Zapytał.
- Tak, to ja.
- Niezły biznes pan kręci z tymi bursztynami. Pewnie dużo adoratorek się wokół kręci, co? Ma się pan czego złapać, he? - zarechotał, patrząc w obrzydliwą twarz Kiszki i po chwili się skrzywił. - Proszę wsiadać - dodał szybko - I uważać na tego przestępcę, Forsyte... Dobre ziółko z niego. Poszukiwany od wielu tygodni groźny skrytobójca. Ledwo co go złapaliśmy. Skurczybyk wpadł w zasadzkę na zwierzę w naszych lasach. Od razu by trafił pod stryczek, ale chcą go w stolicy, to i będą mieli. - Prychnął.
- Oczywiście – Odparł Hedin, kiwając głową.
To jest wspaniałe! Naprawdę! Masz świetne, rozbudowane opisy, piszesz tak lekko, że nawet nie zauważyłam jak rozdział się skończył. Dialogi nie są sztuczne, z czym ja mam lekki problem :D Nie robisz błędów więc kolejny plus. Ogólnie jestem pod wrażeniem twojej twórczości. To jest pierwszy blog, który również mówi o smokach - oprócz mojego na którego bardzo serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://wojna-elfow.blogspot.com - blog o smokach
http://magia-przepowiedni.blogspot.com/ - także fantasy jednak już nie smoki :D
Hej tu Rowindale z http://zaczarowane-szablony.blogspot.com Informuję, że na blogu został opublikowany szablon dla ciebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo jest blog jakiego cały czas szukałem! Naprawdę - swietny klimat opowiadań, genialne postacie, interesująca fabuła. Brak problemów z ortografią i interpunkcją, ba, nawet stosuje Pani wszelakie zasady pisania na komputerze! Szablon też jest co najmniej genialny (sama go Pani stworzyła?)
Na wstępie proszę o wybaczenie, że się nie przedstawię, ale wolę pozostać anonimowy w związku z projektem do którego chciałbym Panią zaprosić. Wkrótce premierę będzie miała nowa gra RPG polskiego pochodzenia. Gra ma być w calości darmowa - z oficjalnej strony każdy z zainteresowanych będzie mógł pobrać program umożliwiający tworzenie kart i plansz, które każdy będzie mógł wydrukować. Chcąc uatrakcyjnić rozgrywkę zamierzamy zamieścić równierz różnego rodzaju misje, zadania czy opowiadania, do których gracze będą mogli rozgrywać walki w owej grze. Czy nie zachciałaby Pani napisać jednej z takich publikacji? Czytając Pani opowiadania jesteśmy pewni, że posiada Pani odpowiednie umiejętnośći aby zainteresować naszych graczy. Bardzo by nam Pani pomógła, a oprócz tego może Pani zyskać większą popularność, gdyż zamieścimy stosowne linki na kartach postaci oraz Pani opowiadaniu. Opowiadania pojawią się również na naszej stronie głównej w zakładce oficjalne publikacje i będą specjalnie promowane. Do każdego z opowiadań stworzymy osobną okładkę. Jasto to szansa na dotarcie do nowych czytelników. Jeżeli gra odniesie sukces zamierzamy również wydać publikację zawierającą najciekawsze misje. Jeżeli byłaby Pani zainteresowany proszę o kontakt pod adresem email: bellatorgra@gmail.com , a ktoś z zespołu wyśle Pani więcej informacji. Może Pani też odwiedzić nasz profil na FB: https://www.facebook.com/pages/Bellator/431199816992592
Z wyrazami szacunku
_Linkink