wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział III

Wybaczcie mi za tak długą nieobecność. Przez pierwszą jej połowę nie miałam weny, a przez drugą - internetu. W końcu jednak dokończyłam dawno rozpoczęty rozdział. Nic więcej dodać już nie mogę, zatem MIŁEJ LEKTURY!

Rozdział II

           Deszcz bębnił o szyby, dach i drewniane ściany. Hedin zbudził się gwałtownie, łapiąc się za głowę.
Niech to szlag, zaklął w myślach.
Nie miał zielonego pojęcia, gdzie teleportacja go wyrzuciła. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Miejsce przypominało mały skladzik na mąkę. Jego nozdrza rozwarły się i poczuł okropny smród. Kilka kroków od niego spał jakiś obdarty pijaczyna, bełkoczący coś pod nosem. Mag spojrzał na niego z politowaniem, a po chwili wstał, chwiejnie brnąc ku oknu, klnąc brzydko. Na zewnątrz dopiero świtało, musiał więc rąbnąć o coś twardego i przespać całą noc. Wciąż był w Sehafen, tyle, że w wiosce obok, choć myślał, że wywiało go o wiele dalej. Jego tobołki wylądowały jakiś metr od niego i wysypały się z nich rzeczy: broszki, dodatkowy płaszcz z kapturem, dwa czyste, zwinięte pergaminy, księga i jedzenie. Piersiówkę, swój sztylet i kostur zawsze trzymał przy sobie.
Pijaczyna chrapał, a Hedin krążył, starając się znaleźć wyjście ze spichlerza. W końcu ujrzał jakieś połamane drzwi, którymi pokierował się do końca wąskiego korytarza, prowadzącymi do młyna.
Zabrał swoje rzeczy i wyszedł.
Młyn był stary i brzydki. Znalazłszy wyjście, mag zarechotał i udał się w ich stronę. Gdy otworzył drzwi, uderzył w niego silny powiew wiatru, a krople wody już spływały po jego twarzy.
Nagle, gdy tak mókł, wzięło go na rozmyślania. Kim, tak naprawdę, była ta dziewczyna? Czy na pewno chciała zabić go tylko dla pieniędzy? Czy dalej będzie go ścigać? Czy ma zacząć się bać? Czy to, że wtedy zniknął, było aktem/ przejawem tchórzostwa, czy chciał się po prostu popisać? Sam Hedin tego nie wiedział. Nie wiedział dokąd ma iść, nie wiedział dokąd uciekać. Wszyscy go ścigali. Gwardziści, jakieś elfki, pewnie jeszcze inni łowcy głów, opryszki, a przede wszystkim templariusze. Pragnął wytchnienia, normalnego życia, życia bez ciągłej ucieczki. Gdzie ma teraz wyruszyć? Do miasta, czy w las? Kiedy dostrzegł odpływającą łódź w oddali przystani, zrozumiał, dokąd się udać.

***

              Lavender popędzała konia najmocniej, jak potrafiła. Kosmyki włosów, niesfornie wymykających się
 z jasnego warkocza, falowały na wietrze, kąsając ją w uszy, a policzki czerwieniły się od chłodnego powietrza. Drzewa wokół niej szemrały złowieszczo i prowadziły ją głębiej w las swą smutną pieśnią. Gęsta głusza skrywała tajemnice, a im bardziej Lavender się w nią zagłębiała, tym bardziej traciła pewność, dokąd zmierza. Kiedy przejeżdżała przez aleję drzew, ułożonych równomiernie wzdłuż drogi, tworzących z koron liściasty baldachim, nagły powiew wiatru sprawił, że włoski na karku stanęły jej dęba, a ciałem wstrząsnął dziwny dreszcz.
Płowy koń zatrzymał się gwałtownie i zawierzgał przednimi kopytami, omal nie zrzucając templariuszki z siodła. Gestem dłoni uspokoiła go, jednak zwierzę wciąż było wystraszone.
Wydało jej się, że las zachęcająco wyciąga do niej swoje palce, i nawet nie zorientowała się, gdy rumak ruszył w stronę alei, która zdawała się prowadzić do nikąd. Z transu rozbudziła się dopiero wtedy, gdy dziwny dźwięk przetoczył się przez całą puszczę. Rozbrzmiał po raz drugi – a może było to echo? - i brzmiał jak potężny ryk. Instynktownie złożyła rękę na rękojeści miecza, schowanego w pochwie , przypiętego do boku zbroi. Spięła wodza i puściła się galopem wzdłuż drogi.
Z czasem las stawał się rzadrzy, pozwalając słońcu przemykać pomiędzy gałęziami. W końcu trafiła na wolną, obrośniętą krzewami, gdzieniegdzie wysokimi drzewami przestrzeń, kończącą się głęboką i ciemną rozpadliną. Nad rozpadliną wisiał drewniany most, od dawna już nie używany, zniszczony przez czas. Deski sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały zlecieć w dół. Widok po drugiej stronie mostu zaparł jej dech w piersiach. Góry były ogromne, ośnieżone szczyty niemalże stykały się z poszarzałym niebem, tworząc jedność. Ciemna głusza otoczona przez liczne wzgórza, prowadziła do starych ruin białej świątyni, która wystawała ponad korony drzew. Lavender już wiedziała, gdzie się znajduje, mimo wszystko jednak zaciekawiona i zamroczona dziwną siłą, postanowiła zbadać teren.
Koń, prowadzony tym razem przez Lavender, podreptał pod skraj ziemi, gdzie dziewczyna zgrabnie z niego zeskoczyła.
Podeszła bliżej mostu i złapała za drewniany pal wbity w ziemię, który utrzymywał całą konstrukcję i wychyliła głowę, spoglądając w przepaść. Początkowo wszystko wydało jej się zupełnie normalne. Normalne, dopóki nie zobaczyła czerwonego płomienia, wyłaniającego się z ciemności. Otworzyła szerzej oczy z przerażenia. Zdawało jej się, że śni. To, co ujrzała, mogło mieć miejsce tylko w snach. Tylko i wyłącznie w snach.
Ogień przemknął obok jej twarzy, a potężny smok o szkarłatnych łuskach wzbił się w powietrze ponad rozpadlinę. Spoglądał na nią przez chwilę ślepiami wielkości beczki, skrzącymi się zielenią w każdym odcieniu, oczami o kocich źrenicach. Lavender, czując, że nadchodzi jej koniec, upadła, łapiąc za rękojeść miecza. Ale smok trzepnął tylko błoniastymi skrzydłami i zwracając się w stronę świątyni, poszybował w dal. Odnaleźć apostatę, zawiadomić Krąg. Dolina Rozpusty przebudziła się do życia.


***

Przystań okazała się być cuchnącym miejscem. Smród ryb toczył się od brzegu aż po sam koniec molo, gdzie krępi mężczyźni ładowali drewniane skrzynki na statek z czarnymi, trzepoczącymi na wietrze żaglami. Deszcz prawie ustał, tylko drobne krople wpadały w ocean, który wyglądał jak atrament w kałamarzu. Hedin nawet nie chciał wyobrażać sobie, jak bardzo musiał być głęboki.
  • Dawać go tutaj! - Ryknął tęgi mąż z fajką w ustach, opierający się o drewniane
    ładunki. - No już, ruszać tłuste rzycie! Co z wami?!
Dwaj strażnicy targali pod ramiona złotowłosego więźnia w postrzępionych szatach, a jego głowa zwrócona była w dół tak nisko, że Hedin nie zdołał dostrzec jego twarzy.
  • No i co, dalej jesteś taki cwany? - Mężczyźni postawili buntownika, który słaniał się na nogach, cal od zwierzchnika Sehafen, który lekceważąco wydmuchał dym na więźnia, unosząc jego podbródek. Jego twarz była posiniaczona i zadrapana ale młoda, niemalże chłopięca, jednak budząca niepokój poprzez niezwykle ostre rysy, wysokie czoło i skośne oczy, które wciąż spuszczone były w dół. - Obili ci w loszku już trochę tę piękną buźkę, co? Nie martw się, pod pokładem zajmą się tobą jeszcze lepiej. - Zarechotał złowieszczo.
Elf uniósł spojrzenie. Od jego czarnych oczu bił żar, ból i wściekłość. Chłopak stanął pewniej, wyprostował się, odchylił nieco do tyłu i splunął zwierzchnikowi prosto w twarz. Ten zamachnął się i wielką piąchą trafił w głowę napastnika, który po chwili leżał na drewnianych deskach, a z jego ust skapywała ślina zmieszana z krwią.
  • Pod pokład z nim – rzekł, na granicy opanowania, wycierając się wierzchem dłoni. - Ale już!!!!
Straż skłoniła się lekko i podniosła chłopaka, wlokąc za sobą na statek.
Mag przyglądał się całej scenie z zaciekawieniem, zastanawiając nad przewinieniem nieczłowieka. Przyłapał się na odlatywaniem z myślami, dlatego czym prędzej wyszeptał zaklęcie, przesuwając dłonią przed twarzą. Omnis Magme. Dwa słowa te sprawiły, że Hedin mógł na krótki czas przywdziać maskę kogo tylko zechciał. Ostatnią twarzą osoby, która zapadła mu w pamięć, a nie była to osoba z obecnego towarzystwa, była twarz Kiszki.
Podszedł to zbulwersowanego zwierzchnika i chrząknął, odruchowo poprawiając kaptur na głowie.
  • Czego? - Zwrócił się ku niemu.
  • Potrzebuję transportu – Wybąkał Hedin, rozpaczliwie pragnąc by jego głos brzmiał bardziej tubalnie.
  • A przewozisz coś pan?
  • Siebie.
  • Że jak?
  • Ee... Znaczy się... Ładunki są już w składowni – rzekł Hedin nienaturalnym głosem.
Zwierzchnik wyciągnął z kieszeni w kamizelce pogięty papier, najwyraźniej z listą pasażerów.
  • Pan Leser? - Zapytał.
  • Tak, to ja.
  • Niezły biznes pan kręci z tymi bursztynami. Pewnie dużo adoratorek się wokół kręci, co? Ma się pan czego złapać, he? - zarechotał, patrząc w obrzydliwą twarz Kiszki i po chwili się skrzywił. - Proszę wsiadać - dodał szybko - I uważać na tego przestępcę, Forsyte... Dobre ziółko z niego. Poszukiwany od wielu tygodni groźny skrytobójca. Ledwo co go złapaliśmy. Skurczybyk wpadł w zasadzkę na zwierzę w naszych lasach. Od razu by trafił pod stryczek, ale chcą go w stolicy, to i będą mieli. - Prychnął.
  • Oczywiście – Odparł Hedin, kiwając głową.



3 komentarze:

  1. To jest wspaniałe! Naprawdę! Masz świetne, rozbudowane opisy, piszesz tak lekko, że nawet nie zauważyłam jak rozdział się skończył. Dialogi nie są sztuczne, z czym ja mam lekki problem :D Nie robisz błędów więc kolejny plus. Ogólnie jestem pod wrażeniem twojej twórczości. To jest pierwszy blog, który również mówi o smokach - oprócz mojego na którego bardzo serdecznie zapraszam :)
    Pozdrawiam
    http://wojna-elfow.blogspot.com - blog o smokach
    http://magia-przepowiedni.blogspot.com/ - także fantasy jednak już nie smoki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej tu Rowindale z http://zaczarowane-szablony.blogspot.com Informuję, że na blogu został opublikowany szablon dla ciebie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie.

    To jest blog jakiego cały czas szukałem! Naprawdę - swietny klimat opowiadań, genialne postacie, interesująca fabuła. Brak problemów z ortografią i interpunkcją, ba, nawet stosuje Pani wszelakie zasady pisania na komputerze! Szablon też jest co najmniej genialny (sama go Pani stworzyła?)

    Na wstępie proszę o wybaczenie, że się nie przedstawię, ale wolę pozostać anonimowy w związku z projektem do którego chciałbym Panią zaprosić. Wkrótce premierę będzie miała nowa gra RPG polskiego pochodzenia. Gra ma być w calości darmowa - z oficjalnej strony każdy z zainteresowanych będzie mógł pobrać program umożliwiający tworzenie kart i plansz, które każdy będzie mógł wydrukować. Chcąc uatrakcyjnić rozgrywkę zamierzamy zamieścić równierz różnego rodzaju misje, zadania czy opowiadania, do których gracze będą mogli rozgrywać walki w owej grze. Czy nie zachciałaby Pani napisać jednej z takich publikacji? Czytając Pani opowiadania jesteśmy pewni, że posiada Pani odpowiednie umiejętnośći aby zainteresować naszych graczy. Bardzo by nam Pani pomógła, a oprócz tego może Pani zyskać większą popularność, gdyż zamieścimy stosowne linki na kartach postaci oraz Pani opowiadaniu. Opowiadania pojawią się również na naszej stronie głównej w zakładce oficjalne publikacje i będą specjalnie promowane. Do każdego z opowiadań stworzymy osobną okładkę. Jasto to szansa na dotarcie do nowych czytelników. Jeżeli gra odniesie sukces zamierzamy również wydać publikację zawierającą najciekawsze misje. Jeżeli byłaby Pani zainteresowany proszę o kontakt pod adresem email: bellatorgra@gmail.com , a ktoś z zespołu wyśle Pani więcej informacji. Może Pani też odwiedzić nasz profil na FB: https://www.facebook.com/pages/Bellator/431199816992592
    Z wyrazami szacunku

    _Linkink

    OdpowiedzUsuń